[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pytanie: Jednej rzeczy zupełnie nie rozumiem.Dlaczego Heechowie opuścili tunele i cały swój świat? Dokąd się udali? Profesor Hegramet: Młoda damo, sam chciałbym to wiedzieć.który do czasu swej wyprawy nie był nikim sławnym, ledwie jednym z wieluszperaczy tunelowych na Wenus, odnalazł statek Heechów, dotarł do Gateway, gdziezginął.Udało mu się jednak - inteligentnie aranżując eksplozję pojazdupowiadomić ludzi, gdzie się znajduje.Wtedy NASA skierowała tam swój próbnik,dotąd badający chromosferę Słońca, Gateway została odkryta i stanęła otworem przedczłowiekiem. Wewnątrz były gwiazdy. Wewnątrz - ujmując to w sposób mniej poetycki a bardziejdosłowny - znajdowało się prawie tysiąc małych statków kosmicznychprzypominających olbrzymie grzyby.Były różnej wielkości i kształtu.Najmniejsze,zakończone półkuliście, wyglądały jak pieczarki, które kupić można w sklepie iktóre hoduje się w oczyszczonych z iłu tunelach Wyoming.Większe, spiczaste,przypominały smardze.Wewnątrz kapeluszy znajdowały się pomieszczenia mieszkalneoraz system napędowy, którego nikt nie rozumiał.Na dolną część składały sięrakiety chemiczne podobne do tych, jakich używano do pierwszych lądownikówksiężycowych. Nikt nigdy nie odkrył, jaki napęd mają te kapelusze lub też jakmożna nimi kierować. To, że podejmujemy ryzyko z czymś, czego nikt nie rozumie,niepokoiło nas wszystkich.Kiedy się leci w statku Heechów, nie ma się nad nimżadnej kontroli.Ich kursy wpisane zostały w system kierowania w sposób, któregodo tej pory nikt nie wyjaśnił, jeśli wybrałeś jakiś kurs, to koniec - nie mogłeśgo już zmienić, nie wiedziałeś, dokąd cię prowadzi, podobnie jak nie wiesz, cozawiera paczka z prezentem, dopóki jej nie otworzysz. Ale statki wciąż były sprawne.Były sprawne po upływie, jakmówią, może i pół miliona lat. Pierwszemu facetowi, który miał tyle odwagi, by wsiąść dojednego z nich i wystartować, powiodło się.Pojazd wysunął się ze swojego leja napowierzchnię asteroidu.Zamigotał, zajaśniał i zniknął. Trzy miesiące później był już z powrotem z wygłodzonym,zszokowanym lecz triumfującym astronautą na pokładzie.Dotarł do innej gwiazdy!Okrążył wielką szarą planetę otoczoną wirującymi żółtymi obłokami, po czym udałomu się przestawić stery, a wbudowany system kierowania przywiódł go dokładnie dotego samego leja. Wysłano więc następny statek, tym razem w jednym z tych dużychpojazdów w kształcie smardza znalazła się czteroosobowa załoga i olbrzymie zapasyżywności i sprzętu.Nie było ich raptem jakieś pięćdziesiąt dni.W tym czasie nietylko znaleźli się w innym systemie słonecznym, ale także użyli i lądownika, bydotrzeć na powierzchnię planety.Nie zastali tam żadnych żywych istot.alekiedyś tam były. Znaleźli jakieś szczątki.Wprawdzie niezbyt dużo - trochę gruzuna szczycie góry, która uniknęła zniszczenia, jakie dotknęło planetę.Zradioaktywnego pyłu wydobyli cegłę, ceramiczny sworzeń, na poły stopioną bryłkę,która wyglądała jakby kiedyś była chromowym fletem. Potem już zaczęła się gorączka podróży gwiezdnych.a mybyliśmy jej cząstką.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]