[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OdstawiÅ‚em szklankÄ™, wstaÅ‚em i przeszedÅ‚em przez pokój, chwytajÄ…c po drodze miecz.      Zanim dotarÅ‚em do drzwi, ktoÅ› zapukaÅ‚ delikatnie.      - Tak? - rzuciÅ‚em podchodzÄ…c.      - To ja - odpowiedziaÅ‚ gÅ‚os Vinty.- Wiem, że jest tam Luke, i chcÄ™ go zobaczyć.      - Å»eby go wykoÅ„czyć? - spytaÅ‚em.      - MówiÅ‚am ci już, że nie jest to moim zamiarem.      - W takim razie nie jesteÅ› czÅ‚owiekiem.      - Nigdy nie twierdziÅ‚am, że jestem.      - Zatem nie jesteÅ› VintÄ… Bayle - powiedziaÅ‚em.      ZapadÅ‚a dÅ‚uga cisza.      - Przypuśćmy, że nie.      - Powiedz mi wiÄ™c, kim jesteÅ›.      - Nie mogÄ™.      - Może spotkamy siÄ™ w poÅ‚owie drogi - zaproponowaÅ‚em, siÄ™gajÄ…c do wszystkich swoich domysłów na jej temat.- Powiedz mi, kim byÅ‚aÅ›.      - Nie wiem, o co ci chodzi.      - Owszem.wiesz.Wybierz jednÄ…, którÄ…kolwiek.To nieistotne.      Znowu cisza.Wreszcie.      - WyciÄ…gnęłam ciÄ™ z ognia.Ale nie potrafiÅ‚am zapanować nad koniem.UmarÅ‚am w jeziorze.OtuliÅ‚eÅ› mnie swoim pÅ‚aszczem.      Nie takiej odpowiedzi oczekiwaÅ‚em.Ale wystarczaÅ‚a.Ostrzem miecza odsunÄ…Å‚em rygiel.Pchnęła drzwi i spojrzaÅ‚a na klingÄ™ w mojej dÅ‚oni.      - Dramatyczne - zauważyÅ‚a.      - WywarÅ‚aÅ› na mnie wrażenie - odparÅ‚em - mówiÄ…c o niebezpieczeÅ„stwach, jakie mi zagrażajÄ….      - Niedostatecznie mocne, jak widzÄ™.- WeszÅ‚a z uÅ›miechem.      - O co ci chodzi?      - Nie sÅ‚yszaÅ‚am, żebyÅ› go pytaÅ‚ o bÅ‚Ä™kitne kamienie ani o to, co może ciÄ™ Å›ledzić w rezultacie zestrojenia.      - PodsÅ‚uchiwaÅ‚aÅ›.      - Wieloletnie przyzwyczajenie.      - Luke, to jest Vinta Bayle - przedstawiÅ‚em jÄ….- Mniej wiÄ™cej.      Nie odrywajÄ…c wzroku od jej twarzy, podniósÅ‚ prawÄ… rÄ™kÄ™.      - ChcÄ™ wiedzieć tylko jedno.- zaczÄ…Å‚.      - Nie wÄ…tpiÄ™ - przerwaÅ‚a mu.- Zamierzam ciÄ™ zabić czy nie? MyÅ›l o tym.Jeszcze nie zdecydowaÅ‚am.PamiÄ™tasz, jak kiedyÅ› zabrakÅ‚o ci benzyny na północ od San Luis Obispo i odkryÅ‚eÅ›, że nie masz portfela? Å»eby wrócić do domu, musiaÅ‚eÅ› pożyczyć pieniÄ™dzy od swojej dziewczyny.PrzypominaÅ‚a ci dwa razy, zanim je oddaÅ‚eÅ›.      - SkÄ…d możesz o tym wiedzieć? - wyszeptaÅ‚.      - KiedyÅ› wdaÅ‚eÅ› siÄ™ w bójkÄ™ z trzema motocyklistami - mówiÅ‚a dalej.- Niewiele brakowaÅ‚o, żebyÅ› straciÅ‚ oko, kiedy jeden z nich trafiÅ‚ ciÄ™ Å‚aÅ„cuchem w gÅ‚owÄ™.PiÄ™knie siÄ™ zagoiÅ‚o.Nie widać nawet blizny.      - WygraÅ‚em - dorzuciÅ‚ Luke.      - Tak.Niewielu ludzi potrafi tak podnieść i cisnąć Harleya.      - SkÄ…d to wszystko wiesz? Musisz mi powiedzieć.      - Może kiedyÅ› ci powiem.WspomniaÅ‚am o tym, żeby skÅ‚onić ciÄ™ do szczeroÅ›ci.Teraz zadam kilka pytaÅ„, a twoje życie bÄ™dzie zależeć od tego, czy szczerze mi odpowiesz.Rozumiesz.      - Vinto - wtrÄ…ciÅ‚em.- MówiÅ‚aÅ›, że nie chcesz zabijać Luke'a.      - Nie jest na szczycie mojej listy - odparÅ‚a.- Ale jeÅ›li jest zamieszany w to, co siÄ™ dzieje, zginie.      Luke ziewnÄ…Å‚.      - Powiem ci o tych kamieniach - wymruczaÅ‚.- Nikt nie podąża teraz bÅ‚Ä™kitnokamiennym Å›ladem Merle'a.      - Czy Jasra mogÅ‚a posÅ‚ać kogoÅ› tym tropem?      - Możliwe.Nie wiem.      - Co z ludźmi, którzy wczoraj w nocy napadli na niego w Amberze?      - Pierwszy raz o tym sÅ‚yszÄ™ - zapewniÅ‚ przymykajÄ…c oczy.      - Popatrz na to - rozkazaÅ‚a, wyjmujÄ…c z kieszeni niebieski guzik.      OtworzyÅ‚ oczy i spojrzaÅ‚ z ukosa.      - Poznajesz to?      - Nie.- Znowu opuÅ›ciÅ‚ powieki.      - I nie chcesz wyrzÄ…dzić Merle'owi żadnej krzywdy?      - Zgadza siÄ™ - odpowiedziaÅ‚ cichnÄ…cym gÅ‚osem.      - Pozwól mu spać - wtrÄ…ciÅ‚em, gdy znowu otworzyÅ‚a usta.- Nigdzie siÄ™ stÄ…d nie ruszy.      SpojrzaÅ‚a zagniewana, ale kiwnęła gÅ‚owÄ….      - Masz racjÄ™ - przyznaÅ‚a.      - I co teraz zrobisz? Zabijesz go, póki Å›pi?      - Nie - orzekÅ‚a.- MówiÅ‚ prawdÄ™.      - Czy to jakaÅ› różnica?      - Owszem.Na razie.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]