[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żołądek podjechał mu do gardła.Niemógł jednak skompromitować się przed podwładnymi.Nie spiesząc się wyjął z kieszeni perfumowaną chustkę,przyłożywszy ją do nosa i ust, pochylił się nad nagimizwłokami leżącymi na kamiennej posadzce. - Brzuch i macica rozcięte - zdiagnozował, siląc się naspokój i zimny ton.- Bardzo wprawnie, ręką chirurga.Z dziewczynki wyjęto płód.Gdy to robiono, żyła.Ale nierobiono tego tutaj.Wszystkie są w takim stanie? Lennep,mówię do ciebie. - Nie.- agent drgnął, oderwał wzrok od trupa.-Innym połamano karki zakręcaną garotą.Nie były ciężarne.Ale zrobimy sekcję. - Łącznie ile znaleziono? - Oprócz tej tutaj, cztery.Żadnej nie udało sięzidentyfikować. - Nieprawda - zaprzeczył zza chustki Dijkstra.- Jajuż zdążyłem zidentyfikować tę tutaj.To Jolie, najmłodszacórka grafa Laniera.Ta, która rok temu przepadłabez wieści.Rzucę okiem na pozostałe. - Niektóre ogień nadtrawił - powiedział Lennep.Ciężko będzie poznać.Ale, panie, prócz tego.Znaleźliśmy. - Gadaj, przestań się jąkać. - W tamtej studni - agent wskazał ziejącą w podłodzedziurę - są kości.Dużo kości.Nie zdążyliśmy wydobyći zbadać, ale głowę stawię, że wszystko to będą kości młodychdziewek.Gdyby tak poprosić magików, może dałobysię rozpoznać.I powiadomić tych rodziców, którzy wciążposzukują zaginionych córek. - Pod żadnym pozorem - Dijkstra odwrócił sięgwałtownie.- Ani słowa o tym, co tu znaleziono.Nikomu.A zwłaszcza magikom.Po tym, co tu widziałem, tracę donich zaufanie.Lennep, czy górne poziomy zostały dokładnie zbadane?Nie odnaleziono niczego, co mogłobypomóc w poszukiwaniach? - Niczego, panie - Lennep opuścił głowę.- Gdy tylkodotarło do nas doniesienie, pędziliśmy do zamku co końwyskoczy.Ale przybyliśmy za późno.Wszystko spłonęło.Ogień o straszliwej mocy.Magiczny, ani chybi.Jeno tutajw lochach, czar nie ze wszystkim podziałał.Nie wiemdlaczego. - A ja wiem.Zapłonu nie odpalał Vilgefortz,lecz Rience albo inny totumfacki czarownika.Vilgefortz nie popełniłbybłędu, nie zostawiłby nam nic prócz czarnego nalotuna murach.Tak, on wie, że ogień oczyszcza.I zacieraślady. - Ano, zaciera - mruknął Lennep.- Nie ma nawet dowodu, że ówVilgefortz w ogóle tu był. - Sfabrykujcie zatem takie dowody - Dijkstra odjąłchustkę od twarzy.- Mam was uczyć, jak się to robi? Jawiem, że Vilgefortz tu był.W podziemiu, oprócz trupów,nic nie ocalało? Co jest tam, za tymi żelaznymi drzwiami? - Pozwólcie, panie - agent wziął z rąk pomocnikapochodnię.- Pokażę wam. Nie było wątpliwości, że magiczny zapłon, mającyspopielić wszystko, co znajdowało się w podziemiu, ulokowanybył właśnie tutaj, w przestronnym pomieszczeniu zażelaznymi drzwiami.Błąd w zaklęciu w znacznej mierzezniweczył ten plan, ale pożar i tak był silny i gwałtowny.Ogień zwęglił regały zajmujące jedną ze ścian, porozsadzał istopił szklane naczynia, zamienił wszystko w śmierdzącąmasę.Tym, co w pomieszczeniu pozostało nienaruszone,był stół z blaszanym blatem i dwa wmurowanew podłogę krzesła o dziwacznych kształtach.Dziwacznych,ale nie pozostawiających wątpliwości co do przeznaczenia. - To jest tak skonstruowane - przełknął ślinę Lennep,wskazując krzesła i zamocowane na nich uchwyty - bytrzymać.nogi.w rozwarcia.Szerokim rozwarciu. - Skurwysyn - warknął przez zaciśnięte zęby Dijkstra.-Cholerny skurwysyn. - W ścieku pod drewnianym fotelem - kontynuowałcicho agent - znaleźliśmy ślady krwi, kału i uryny.Stalowyfotel jest nowiutki, chyba nigdy nie używany.Niewiem, co o tym sądzić. - A ja wiem - powiedział Dijkstra.- Ten stalowyszykowany był dla kogoś specjalnego.Kogoś, kogo Vilgefortzpodejrzewał o specjalne zdolności.***** - Wcale nie lekceważę Dijkstry i jego wywiadu -powiedziała Sheala de Tanvcarville.- Wiem, że odnalezienieVilgefortza to kwestią czasu.Pomijając jednak motywosobistej zemsty, zdający się pasjonować niektóre z pań,pozwolę sobie zauważyć, że wcale nie jest pewne, że toVilgefortz ma Ciri. - Jeżeli nie Vilgefortz, to kto ją ma? Była na wyspie.Żadna z nas, jak rozumiem, nie teleportowała jej stamtąd.Nie ma jej Dijkstra ani żaden z królów, wiemy to.A w gruzach Wieży Mewy nie odnaleziono jej ciała. - Tor Lara - powiedziała wolno Idą Emean - kryłaniegdyś bardzo silny portal.Czy wykluczacie, że dziewczynauciekła z Thanedd tym portalem? Yennefer zakryła oczy rzęsami, wpiła paznokcie wgłowy sfinksów na poręczach fotela.Tylko spokojnie, pomyślała.Tylko spokojnie.Poczuła na sobie wzrok Margarity,ale nie podnosiła głowy. - Jeżeli Ciri weszła w teleport z Tor Lara -powiedziała zmienionym nieco głosem rektorka Aretuzy - to obawiamsię, że o naszych planach i projektach możemy zapomnieć.Obawiam się, że możemy już Ciri nigdy więcejnie zobaczyć.Nie istniejący już portal Wieży Mewy byłuszkodzony, wypaczony.Zabójczy. - O czym my tu mówimy? - wybuchnęła Sabrina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]