[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam, w świetlicy.Wiesz,o czym myślałem.Wiesz więc, kim jestem. - Posłuchaj, Neratin. - Nie.To ty posłuchaj, Joanno Selborne.StefanSkellen zdradza kraj i cesarza.Spiskuje.Wszyscy, którzy z nimtrzymają, skończą na szafocie.Będą rozrywani końmi naplacu Tysiąclecia. - Ja nic nie wiem, Neratin.Ja wykonuję rozkazy.Czego ty ode mnie chcesz? Ja służę koronerowi.A komuty służysz? - Cesarstwu.Panu de Rideaux. - Czego ty ode mnie chcesz? - Byś wykazała rozsądek. - Odejdź.Nie zdradzę cię, nie powiem.Ale odejdź,proszę.Ja nie mogę, Neratin.Ja jestem prosta kobieta.Nie na moją to głowę.***** Nie wiem, co robić.Skellen mówił: "pani Selborne".Jakdo oficera.Komu służę? Jemu? Cesarzowi? Cesarstwu? A skąd mnie to wiedzieć? Kenna odepchnęła się plecami od węgła chałupy,machnięciem witki i groźnym pomrukiem przepędziła wiejskiedzieciaki, ciekawie przyglądające się siedzącej pod słupem Falce. Oj, w ładną kabałę się wpakowałam.Oj, zapachniałow powietrzu stryczkiem.I końskim gównem na placu Tysiąclecia. Nie wiem, czym to się skończy, pomyślała Kenna.Alemuszę w nią wejść.W tę Falkę.Choć przez chwilę poczućjej myśli.Wiedzieć to, co ona. Zrozumieć.***** - Zbliżyła się - powiedziała Ciri, głaszcząc kota.-Była wysoka, zadbana, bardzo różniąca się od reszty tejzgrai.Nawet na swój sposób ładna.I wzbudzała szacunek.Ci dwaj, którzy mnie pilnowali, wulgarne prostaki,przestali kląć, gdy podeszła. Vysogota milczał. - Ona zaś - ciągnęła Ciri - pochyliła się, spojrzała miw oczy.Od razu poczułam coś.Coś dziwnego.Coś mitak jakby chrupnęło z tyłu głowy, zabolało.Zaszumiałow uszach.W oczach zrobiło się na moment bardzo jasno.Coś we mnie weszło, obrzydliwie i ośliźle.Ja to znałam.Yennefer pokazywała mi w świątyni.Ale tej kobiecie niechciałam na to pozwolić.Więc zwyczajnie odepchnęłamto coś, czym mnie penetrowała, odepchnęłam i wyrzuciłamz siebie, z całą mocą, na jaką było mnie stać.A wysokakobieta wygięła się i zachwiała, jakby dostała pięścią,zrobiła dwa kroki do tyłu.I krew rzuciła się jejz nosa.Z obu dziurek. Vysogota milczał. - A ja - Ciri podniosła głowę - zrozumiałam, co sięstało.Nagle poczułam w sobie Siłę.Utraciłam ją tam, napustyni Korath, wyrzekłam się.Nie mogłam później czerpać,nie mogłam korzystać.A ona, ta kobieta, dała mi Siłę,wręcz wepchnęła mi broń do ręki.To była moja szansa.***** Kenna zatoczyła się i ciężko usiadła na piasku, kiwającsię i macając grunt jak pijana.Krew lała się jej z nosa nausta i podbródek. - Co jest.- Andres Viemy zerwał się, ale naglechwycił się oburącz za głowę, otworzył usta, z ust wydobył sięskrzek.Szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w Stigwarda,ale z nosa i uszu pirata też już ciekła krew, a oczyzachodziły mgłą.Andres upadł na kolana, patrząc na Neratina Cekę,stojącego z boku i przyglądającego się spokojnie. - Nera.tin.Pomóż. Ceka nie poruszył się.Patrzył na dziewczynę.Ta obróciłana niego oczy, a on zachwiał się. - Nie trzeba - uprzedził szybko.- Jestem po twojejstronie.Chcę ci pomóc.Daj, przetnę ci więzy.Masz nóż,sama rozetnij obrożę.Ja przyprowadzę konie. - Ceka.- wydusił ze zdławionej krtani Andres Vierny.- Ty zdraj. Dziewczyna uderzyła go wzrokiem, a on padł na leżącegobez ruchu Stigwarda i zwinął się w pozycję płodu.Kenna nadal nie mogła wstać.Krew gęstymi kroplamikapała jej na pierś i brzuch. - Alarm! - wrzasnęła nagle wychodząca zza chałupChloe Stitz, upuszczając baranie żebro
[ Pobierz całość w formacie PDF ]