[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauwa¿y³azaciêcie na policzku, plamê na krawacie i kawa³ek sznurkaprzyczepiony do rêkawa tweedowej marynarki.- Mia³em na Ciebie kilka skarg - powiedzia³.- Uhm - powiedzia³a obojêtnie, przypatruj¹c siê dalejsznurkowi, który móg³ pochodziæ z jakiejœ paczki.Nie mog³aw³aœciwie skupiæ siê na tym, co mówi³.Coœ o barze sa³atkowym,jakieœ s³owa ostrze¿enia, coœ o oczekiwaniu, ¿e jego kelnerkibêd¹ zachowywaæ siê, jak nale¿y.Dociera³o to do niej mgliœcie.Po jakimœ czasie zamilk³.- Czy jest coœ, co chcia³abyœ mi powiedzieæ? - zapyta³.- Ma pan kawa³ek sznurka na rêkawie - powiedzia³a Gretchen.- Co takiego?- O, tutaj - powiedzia³a, bezceremonialnie zdejmuj¹c sznurekz rêkawa.- Ju¿ - wetknê³a go do kieszonki fartuszka.Spojrza³ na ni¹ marszcz¹c brwi.- Gretchen, czy ty mnie s³uchasz?- Ale¿ tak! - sk³ama³a.- Pomyœlisz o tym?- Na pewno - powiedzia³a.- Nie s¹dzê, ¿eby pan musia³ siê tym d³ugo martwiæ - Odwróci³a siê - Muszê ju¿ lecieæ.Dozobaczenia jutro.Postanowi³a wracaæ do domu piechot¹.Pada³ deszcz.Nie zada³asobie trudu, by naprawiæ parasolkê.M¿awka zupe³niejej nie przeszkadza³a.W istocie delikatne ³askotanie kroplisp³ywaj¹cych jej po twarzy by³o bardzo przyjemne.Id¹czachwyca³a siê ka¿d¹ roœlink¹ wyros³¹ w szczelinie chodnikalub jezdni.Minê³a brygadê robotników usuwaj¹cych roœliny iwype³niaj¹cych dziury.Powiedzia³a im, ¿e i tak odrosn¹.Kiedy odchodzi³a, patrzyli za ni¹ zdziwieni.Po drodze rozgl¹da³a siê w poszukiwaniu kawa³eczków sznurka.Obok biura UPS firmy spedycyjnej znalaz³a spl¹tan¹,kosmat¹ masê br¹zowego szpagatu.Wepchnê³a go do torebki.Wrynsztoku, obok po³amanej parasolki, trzepocz¹cej na wietrze jakzraniony ptak, zauwa¿y³a sznurowad³o.Przesz³a przez ParkDolores, przystaj¹c tylko, by poczêstowaæ siê jakimœ delikatnympêdem ze œwie¿o kie³kuj¹cego kwietnika.W krzakach znalaz³apopl¹tany sznurek latawca.Kiedy dotar³a do domu, zdjê³a sukienkê i niespokojnie krêci³asiê po pokoju.Powietrze w mieszkaniu przesycone by³o ciê¿kimzapachem orchidei.Œwiat³o padaj¹ce z okna s¹czy³o siê przezfiltr palm i paproci.W jakiejœ szufladzie znalaz³a gruby, we³niany sweter,kupiony niegdyœ na pchlim targu.Przy ko³nierzu zwisa³ lu¿nykoniec w³Ã³czki.Poci¹gnê³a i kilka oczek siê spru³o.Poci¹gnê³ajeszcze raz.Mi³o by³o dotykaæ w³Ã³czki.By³a szorstka, jakbyt³usta i pachnia³a lanolin¹.Zaczê³a zwijaæ j¹ wokó³ d³oni.Kiedy skoñczy³a, mia³a k³êbek wielkoœci w³asnej g³owy.Do³¹czy³a do tego sznurek i szpagat, które znalaz³a wczeœniej.Siedz¹c przy oknie, pod palm¹, cierpliwie rozpl¹tywa³a supe³ki.Ca³y nastêpny tydzieñ zbiera³a kawa³ki nitek, sznurek zpaczek, szpagat.W restauracji mia³a œwiadomoœæ, ¿e kierownikobserwuje j¹ niezadowolony.Ignorowa³a go, maj¹c g³owêzaprz¹tniêt¹ wa¿niejszymi sprawami.Co wieczór, w drodze z pracydo domu, zbiera³a ka¿dy kawa³eczek w³Ã³kna znaleziony na ulicy.Nie kupowa³a sznurka.Du¿o przyjemniej by³o znajdowaæ go,kawa³ek po kawa³ku.Pod koniec tygodnia mia³a ju¿ kulê ze sznurka tak wielk¹,¿e ledwie mog³a j¹ obj¹æ.Patrz¹c na ni¹ czu³a siê silna i bezpieczna.W pi¹tek kierownik wyrzuci³ j¹ z pracy.Wezwa³ Gabriellêdo biura,wrêczy³ wyp³atê i oznajmi³, ¿e nie musi siê trudziæ iprzychodziæ w poniedzia³ek.- W porz¹dku - powiedzia³a - Te¿ dobrze.Œwiat siêzmienia.- Rzuci³a okiem na jego zdziwion¹ twarz.- Czas namnie.Mam strasznie du¿o do zrobienia.Do domu wraca³a w deszczu.W wiadomoœciach telewizyjnych tegowieczoru bez koñca pokazywano ekipy robotników usi³uj¹cezapobiec zarastaniu ulic.U¿ywali lamp lutowniczych i herbicydów,lecz roœliny, niewzruszone, po prostu wyrasta³y od nowa.Tej nocy dosta³a niewielkiej gor¹czki, nic powa¿nego, tyletylko, ¿e przewraca³a siê z boku na bok i rzuca³a po ³Ã³¿ku.Chocia¿ raz nie czu³a g³odu.Na myœl o jedzeniu ogarnia³y j¹md³oœci.Czu³a siê zmieszana i zdezorientowana.Kiedy zasypia³a,œni³a jej siê d¿ungla, szkar³atne pióra ary, nieprawdopodobnazieleñ liœci i zapieraj¹cy dech w piersi b³êkit kwiatów.Nastêpnego ranka zbudzi³a siê bardzo wczeœnie.Kiedy posz³aumyæ zêby, poczu³a siê bardzo szczególnie, jakby zêby zrobi³ysiê za du¿e lub usta zmieni³y kszta³t.Przesta³y do siebiepasowaæ.W ma³ym mieszkaniu poczu³a siê skrêpowana iniespokojna.Przez chwilê chodzi³a po pokoju.Swêdzia³a j¹ skórai by³o jej w niej bardzo niewygodnie.Na koniec otworzy³a okno.Podmuch œwie¿ego powietrza przyniós³ ze sob¹ zapach zieleni.Ustawi³a kulê ze sznurka obok ³Ã³¿ka i po³o¿y³a siê.Zaczê³aod stóp.Zwil¿a³a sznurek œlin¹ i, bardzo staranie, owija³awilgotne pasma luŸno wokó³ kostek.Œlina skleja³a pasma razemi Gabriella nie mog³a siê nadziwiæ, jakie to oczywiste,prawdziwe i naturalne.Posuwa³a siê w górê cia³a, buduj¹c skorupê tak wielk¹, bypomieœci³a j¹ ca³¹.Spojrza³a jeszcze jeden, ostatni raz naswój pokój.Zap³aci³a ju¿ czynsz do koñca miesi¹ca i nies¹dzi³a, by zmiana potrwa³a d³u¿ej.Do czasu kiedy ona bêdziegotowa, miasto te¿ zakoñczy swe przeobra¿enie.Zapieczêtowa³a kokon od œrodka i rozluŸni³a siê w ciep³ejciemnoœci.Odleci z wieczornym wiatrem, szybuj¹c nad d¿ungl¹ nalœni¹cych skrzyd³ach.Uœmiechnê³a siê w ciemnoœci, oczekuj¹cnieuniknionego.Prze³o¿y³a Ewa £odziñskaPAT MURPHYAmerykañska pisarka m³odego pokolenia, która zdoby³a ju¿sta³e miejsce wœród uznanych twórców SF, miêdzy innymipowieœci¹ "The Falling Woman" (nagrodzona Nebul¹ w 1987 r.)i wieloma znakomitymi opowiadaniami ("Zakochana Rachela",równie¿ nagrodzona Nebul¹, ukaza³a siê w wyborze DonaWollheima; "¯ona z w³asnego ogródka", "NF" nr 9/91).Piszeniezbyt du¿o, ale jej "ekologiczne" utwory zapadaj¹ wpamiêæ.D.M
[ Pobierz całość w formacie PDF ]