[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.      - Staram siÄ™.      -.Tak że możesz chyba wracać bezpiecznie - dokoÅ„czyÅ‚ Mandor.      UÅ›miechnęła siÄ™ do niego, po czym znów spojrzaÅ‚a na mnie.      - Twój brat jest dobrze poinformowany - zauważyÅ‚a.      - On także jest rodzinÄ… - odrzekÅ‚em.- I przez caÅ‚e życie pomagamy sobie nawzajem.      - Jego życie czy twoje? - zainteresowaÅ‚a siÄ™.      - Moje.Jest starszy.      - Czym jest kilka stuleci w tÄ™ czy tamtÄ… stronÄ™? - wtrÄ…ciÅ‚ Mandor.      - MiaÅ‚am wrażenie, że wyczuwam pewnÄ… dojrzaÅ‚ość ducha - oÅ›wiadczyÅ‚a.- Mam ochotÄ™ zaufać ci bardziej, niż poczÄ…tkowo zamierzaÅ‚am.      - To piÄ™knie z twojej strony - odparÅ‚.- I doceniam to uczucie.      - Ale wolaÅ‚byÅ›, żebym nie przesadzaÅ‚a?      - Istotnie.      - Nie mam zamiaru wystawiać na próbÄ™ twojej lojalnoÅ›ci wobec ojczyzny i tronu, zwÅ‚aszcza po tak krótkiej znajomoÅ›ci.Sprawa dotyczy i Amberu, i Dworców, ale nie dostrzegam w niej konfliktu.      - Nie wÄ…tpiÄ™ w twojÄ… ostrożność, chciaÅ‚em tylko jasno przedstawić swoje stanowisko.      ZwróciÅ‚a siÄ™ do mnie.      - Merlinie - rzekÅ‚a.- MyÅ›lÄ™, że mnie okÅ‚amaÅ‚eÅ›.      ZmarszczyÅ‚em czoÅ‚o, próbujÄ…c sobie przypomnieć, przy jakiej okazji mogÅ‚em wprowadzić jÄ… w bÅ‚Ä…d.PokrÄ™ciÅ‚em gÅ‚owÄ….      - JeÅ›li nawet, to nie pamiÄ™tam.      - ByÅ‚o to kilka lat temu.Kiedy prosiÅ‚am ciÄ™, żebyÅ› spróbowaÅ‚ przejść Wzorzec swojego ojca.      - Aha.- CzuÅ‚em, że siÄ™ rumieniÄ™ i zastanawiaÅ‚em siÄ™, czy jest to widoczne w tym niezwykÅ‚ym oÅ›wietleniu.      - WykorzystaÅ‚eÅ› to, co ci powiedziaÅ‚am o oporze, jaki stawia Wzorzec.UdaÅ‚eÅ›, że nie pozwala ci postawić na nim stopy.Jednak nie bylo żadnych widocznych oznak oporu, takich jak wtedy, gdy ja próbowaÅ‚am tego dokonać.      PrzyglÄ…daÅ‚a mi siÄ™, jakby czekaÅ‚a na potwierdzenie.      - Co dalej? - spytaÅ‚em.      - Ta sprawa jest teraz o wiele ważniejsza niż wtedy.MuszÄ™ wiedzieć: czy udawaÅ‚eÅ›?      - Tak.      - Dlaczego?      - Gdybym zrobiÅ‚ choć jeden krok, byÅ‚bym zmuszony przejść caÅ‚y Wzorzec - wyjaÅ›niÅ‚em.- Kto wie, dokÄ…d by mnie to doprowadziÅ‚o i w jakiej sytuacji bym siÄ™ znalazÅ‚? KoÅ„czyÅ‚y mi siÄ™ wakacje i chciaÅ‚em wracać do szkoÅ‚y.Nie miaÅ‚em czasu na to, co mogÅ‚o siÄ™ okazać dÅ‚ugÄ… wyprawÄ….PowiedziaÅ‚em ci, że mam trudnoÅ›ci.UznaÅ‚em, że to najlepszy sposób, by siÄ™ wykrÄ™cić.      - SÄ…dzÄ™, że chodziÅ‚o o coÅ› wiÄ™cej - oznajmiÅ‚a.      - Co masz na myÅ›li? - spytaÅ‚em.      - SÄ…dzÄ™, iż Corwin powiedziaÅ‚ ci o Wzorcu coÅ›, czego my nie wiemy.albo zostawiÅ‚ wiadomość.Uważam, że wiesz wiÄ™cej, niż mówisz.      WzruszyÅ‚em ramionami.      - Przykro mi, Fiono.Nie odpowiadam za twoje podejrzenia.Å»aÅ‚ujÄ™, ale nie mogÄ™ ci pomóc.      - Możesz - stwierdziÅ‚a.      - Powiedz jak.      - Chodź ze mnÄ… w to miejsce, gdzie leży nowy Wzorzec.ChcÄ™, żebyÅ› go przeszedÅ‚.      PokrÄ™ciÅ‚em gÅ‚owÄ….      - Mam o wiele ważniejsze sprawy - odparÅ‚em - niż zaspokajanie twojej ciekawoÅ›ci w kwestii tego, co ojciec uczyniÅ‚ caÅ‚e lata temu.      - To coÅ› wiÄ™cej niż ciekawość.MówiÅ‚am ci już, co moim zdaniem kryje siÄ™ za zwiÄ™kszonÄ… czÄ™stoÅ›ciÄ… sztormów Cienia.      - A ja podaÅ‚em ci inne wyjaÅ›nienie i caÅ‚kiem inne przyczyny.Uważam, że to chwilowe zakłócenia zwiÄ…zane z częściowym zniszczeniem i odtworzeniem starego Wzorca.      - Podejdź tutaj - rzuciÅ‚a, odwróciÅ‚a siÄ™ i ruszyÅ‚a w górÄ™.      SpojrzaÅ‚em na Mandora, wzruszyÅ‚em ramionami i poszedÅ‚em za niÄ….On również.WspinaliÅ›my siÄ™ ku zÄ™batej Å›cianie skaÅ‚.Fiona dotarÅ‚a pierwsza i skrÄ™ciÅ‚a na nierównÄ… półkÄ™ biegnÄ…cÄ… wzdÅ‚uż urwiska.Wreszcie stanęła przed rozcinajÄ…cÄ… skaÅ‚y szerokÄ…, trójkÄ…tnÄ… szczelinÄ….CzekaÅ‚a tam zwrócona do nas plecami, a blask z zielonego nieba wyczyniaÅ‚ niezwykÅ‚e rzeczy z jej wÅ‚osami.      PrzystanÄ…Å‚em obok i podążyÅ‚em wzrokiem za jej spojrzeniem.Na odlegÅ‚ej równinie, pod nami i nieco z boku, wirowaÅ‚ jak bÄ…k ogromny czarny lej.ByÅ‚ chyba źródÅ‚em tego ryku, który sÅ‚yszeliÅ›my.Ziemia pod nim wydawaÅ‚a siÄ™ popÄ™kana.PatrzyÅ‚em przez kilka minut, ale lej nie zmieniÅ‚ ksztaÅ‚tu ani pozycji.      OdchrzÄ…knÄ…Å‚em.      - WyglÄ…da jak wielkie tornado - stwierdziÅ‚em.- Nigdzie siÄ™ nie przesuwa.      - Dlatego wÅ‚aÅ›nie chcÄ™, żebyÅ› przeszedÅ‚ nowy Wzorzec - odpowiedziaÅ‚a.- Uważam, że nas zniszczy, jeÅ›li my nie bÄ™dziemy pierwsi.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]